poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Totalny brak czasu

Ten tydzień minął błyskawicznie, nawet nie zdąrzyłem się oglądnąc a już niedziela.
Treningi jak zwykle, prawie codziennie, tylko jeden dzień przerwy.

Złapałem pracę w restauracji na part time (coś jak część etatu w polsce). Mimo, że się nie przepracowuję, to cały dzień jest jakiś rozbity i ciężko się zorganizować.
Tutaj jak wiadomo są pory gdy ludzie masowo spotykają się na posiłkach, tzn lunch time rano ok 12-13 i kolacja od 18 do 20.
Osobiście pracuję 5-6 godzin codziennie, ale są to 3 godziny rano przeważnie do 14:15 i 3 godziny później od ok 17:30 do 20-21. Między pracą mam więc czas wolny.

Idealnie byłoby właśnie robić treningi w tym momencie, gdyż nogi nie są jeszcze zmęczone całym dniem. Niekiedy jednak nie daję rady wpasować treningu właśnie w tą przerwę. Zanim zjem obiad w pracy łącznie z powrotem do domu mija 30minut. (powiecie, że skoro trening to lepiej odłożyć obiad na później - co to to nie! serce się kraje widząc kilkadziesiąt różnych potraw i innych łakoci, nie sposób sobie odmówić!). Jeśli nie najadłem się zbytnio to po 30 minutach można spokojnie zrobić luźne rozbieganie bez mocnych akcentów, jednak to wszystko co jestem w stanie zrobić czasowo.

Gdy przychodzi czas na mocny trening poprsotu muszę go przekładać na wieczór. Ok 20km w tym rozgrzewka, interwały schłodzenie, następnie rozciąanie i gimnastyka, ciężko się zmieścić w dwóch godzinach. To skomplikowane ale nic z tym na moment obecny nie mogę zrobić. Co poradzę.
Np wczoraj i dzisiaj biegałem około północy, tutaj drogi są oświetlone więc można biegać i biegać, czasem tylko ludzie się dziwią gdy wracają zataczającym się krokiem do domu i obserwują wariata który zamiast spać (lub co popularniejsze zalewać się w trupa) poprostu biega po nocy.
Jednak kilometry trzeba wybiegać.

Został mi jeszcze jeden tydzień termogenika, czuję wyraźną poprawę pulsu gdy trening robię wieczorem, nie miałem go jescze w granicach 125-130 biegając rozbieganie. Trzeba jednak tydzień ostatni pocisnąć na suplemencie tzn godzinę po wzięciu, czyli w środku dnia, podmęczę dodatkowo serce i jak odstawię będzie dobry efekt.

W tym tygodniu duży nacisk położyłem na siłę biegową, w ostatnim starcie w marcu czułem, że serce i płuca mogą ale wysiadają nogi. Oraz co mnie niezwykle cieszy - w końcu znalazłem dobrą pętle do biegania krosu! Tylko tego mi brakowało z Gryfina, tam pełno lasów i dopiero teraz zacząłem to doceniać. Ale już mam nadzieję, że wszystko wróci do normy, krosu jako takiego nie biegałem ponad 2 miesiące, teraz strasznie skacze puls bo organizm zapomniał, ale postaram się systematycznie przynajmniej raz w tygodniu robić kros, nie chodzi tu tylko o siłę biegową bo można ją robić w zasadzie w każdych warunkach, ale o wzmocnienie wiązadeł i przyczepów mięśniowych na zróżnicowanym podłożu, a przedewszystkim o to aby przyzwyczaić organizm do pracowania na wysokich obrotach i nauczyć wykorzystywać go każdy zbieg do odpoczynku, aby po chwili znów atakować na podbiegach. Zresztą, nie mam po co tłumaczyć, każdy kto biegał kros wie o czym mowa, a dla ciekawskich, polecam doczytać książkę Jurka Skarżyńskiego.
Moja pętla jest usadowiona w lesie ok 3km od mojego domu, ale co najlepsze - ponad 500m wyżej! Gdy mam w planie kros staram się nie biec w drodze na pętle, można się nieźle zajechać, później podmęczony człowiek wbiega na trening właściwy i klapa - jak to się mówi dętka spławik :) Ale takie już uroki północnej Szkocji. Pętla którą znalazłem to bardzo mocny kros, ale spełnia wszystkie warunki wymagane do tego typowego treningu: podbiegi i zbiegi długie, krótkie i intensywne, przewrócone kłody, dukty. Trzeba mieć cały czas głowę na karku, dlatego staram się biegać w stabilizatorze na kolano, na takim podłożu aż się prosi o kontuzję..


Widok z góry, całe miasto i okolice (kliknij aby powiększyć)


Jak to mówią natura ciągnie wilka do lasu, ja zmienię powiedzenie - natura ciągnie małpę na kamienie! :)


Tutaj wdrapałem się, co ciekawe miałem tylko 30 sekund autowyzwalacza w telefonie, także musiałem się spieszyć :)


Katorżniczy podbieg prawie 200metrów, po nim lekki zbieg i znowu pod górkę, cała esensja krosu!


A, i jeszcze jedna ważna rzecz, z jednej strony to że pracuję w restauracji jest błogosławieństwem bo to wymarzona gastronomia, z drugiej jednak strony mamy jako personel za darmo posiłki nawet do oporu. Oczywiście odchudzanie to jedno... ale odwieczna miłość do dobrego pałaszowania to drugie! Czasem mam tak, że nie mogę się powstrzymać, jedzenie jest niesamowite i głównie oczy chcą jeść, mimo że człowiek już napchany. Co ciekawsze, staram się i tak wybierać potrawy z węglowodanami czyli różnego rodzaju ryż, makarony oraz dużo białka, potrawy z gotowanym mięsem i warzywami, ale kuchnia chińska ma to do siebie że w większości potraw jest mnóstwo tłuszczu, dorzuć do tego kurczaki zapiekane w cieście i smażone w głębokim tłuszczu - bomba kaloryczna gotowa, ale jak wiadomo najgorsze jedzenie w sensie odżywczym najleiej smakuje... każdy łasuch to wie. Ostatecznie, już jutro postaram się nie objadać, bo o ile biegam codziennie, nie grozi mi dodatkowa waga, nie o to jednak chodzi, wedle diety i treningu muszę ją gubić, a nie tylko trzymać na jednym poziomie.

Treningi w tym tygodniu wyglądały następująco

PONIEDZIAŁEK: 22km w tym 10 x 1 km po 3:55, przerwa 500m trucht. Średnio wyszło po 3:56, niektóre odcinki biegłem z wiatrem a niektóre pod wiatr. Wyższy puls ale jak przystało na trzeci zakres. Takie treningi lubię, na przerwach z niepełnym odpoczynkiem. Na ten moment nie zamierzam robić szybszych tysiączków.

WTOREK: regeneracyjnie kros pasywny ok 14,5km. Właśnie tego dnia znalazłem dobre miejsce do krosu. Starałem się nie podpalać na zbiegach i nie walczyć na wzniesieniach, spokojnie. Jest to o wiele lepsza forma aktywnej regeneracji po ciężkim treningu niż rozbieganie po płaskim, całkowicie inaczej pracują mięśnie, które są dobrze masowane przez leśne bezdroża.
Po treningu Rozciąganie oraz Gimnastyka siłowa (standardowy zestaw ćwiczeń).

ŚRODA: 19km w tym 10 x 200m Siła biegowa częściowo skipowa, 100m SKIP A, 100m przebieżka. Świetnie się czułem po wczorajszym krosie, było czucie mięśniowe którego już dawno nie miałem tutaj. NAwet puls nie był strasznie wysoki, może się już organizm przyzwyczaił? Cieszę się, że po odstawieniu termo będzie efekt, jestem tego pewien.

CZWARTEK: Wolne

PIĄTEK: 13,50km w tym Kros aktywny ok 8,2 km. . 6 pętli po 1300m, starałem się każdą przyspieszać chociarzby o kilka sekund. Był to mój pierwszy kros od dłuższego czasu, także wolałem lekko wolniej i zrobić cały dystans niż wymięknąć przed czasem. Tempo wydawałoby się być marne bo ok 5:25min na km ale ta trasa jest bardzo ciężka, i myślę, że z czasem dojdę do ok 4:45 na km, ale to już będzie konkretny wycisk. Teraz już znam trasę i wiem czego się mogę po niej spodziewać. Po treningu Rozciąganie i Gimnastyka Siłowa.

SOBOTA: rozbieganie 16km. Po całym dniu wypoczywania ok 22 wyszedłem na trening. Niski puls, ale to pewnie dlatego, że termogenik brałem w okolicach 15stej i nie podbił mi pulsu na treningu. W moim dzienniczku na runmania.com mam dopisany komentarz "Po treningu padłem przed TV, nie jadłem już nic, jeno duży kubek wspaniałej herbaty" - widocznie rzeczywiście smakowała jak boska ambrozja.. ;)

NIEDZIELA: rozbieganie 7km Początkowo miał być to dłuższy trening, jednak była już godzina 23, po całym dniu w pracy nogi były za bardzo zmęczone. Odpuściłem z powodu bólu w lewym chorym kolanie.. czasami trzeba dać za wygraną, zachować rozsądek niż później cierpieć.

Dystans tygodniowo 92km

Godzina 3:16, czas spać.

Brak komentarzy: